Metodę pracy nad innowacjami zwaną design thinking poznałam na kursie menadżerów szkół językowych i mnie zauroczyła poziomem empatii, jaką się trzeba wykazać przy tworzeniu "persony". Wykorzystałam moment, gdy rozmawialiśmy o zmianach w miastach, by nauczyć licealistów, jak wykorzystywać to narzędzie przy projektowaniu zmian właśnie. Pierwotnie mieliśmy rozmawiać o naszym mieście, ale pomyślałam, że łatwiej będzie jednak skoncentrować się na temacie im bliższym, czyli szkole.
Na początku tworzyliśmy "personę". Tu jest to typowy uczeń szkoły
licealnej. Opisujemy, co taka osoba czuje, widzi, słyszy, mówi.
Wszystko, by poczuć, jak to jest być uczniem. (Gdyby moi kursanci
musieli się wczuć w osobę, którą nie są byłby efekt "wow" w momencie
odkrycia, że po drugiej stronie też jest człowiek ze swoimi emocjami i
problemami. Tu tego efektu nie było).
Następnym krokiem było opracowanie typowego dnia w szkole naszej persony rozpisując po kolei wszystkie aktywności.
Kolejnym etapem w design thinking jest dopasowanie do każdej aktywności tego, co dana firma (tu szkoła) ma do zaoferowania, by ułatwić realizację potrzeb klienta.
Ostatnim, najciekawszym etapem w tej części jest projektowanie możliwych rozwiązań, które w jeszcze lepszym stopniu dostosowałyby firmę do potrzeb jej klientów.
Prace wyszły wspaniałe, w całości po angielsku. Po angielsku tworzone i po angielsku prezentowane. Czego chcieć więcej!
Autorka: Julia Budzowska